News: Mundialowe typowanie: Hiszpania zatriumfuje w hicie

Sylwester Czereszewski: Boniek wróżył, że będę dobrym transferem

Piotr Kamieniecki

Źródło: weszlo.com

10.10.2012 00:04

(akt. 04.01.2019 13:54)

- Byłem już spakowany na zgrupowanie ze Stomilem, kiedy zadzwonił prezes. – Spakowany? – zapytał. – Tak – opowiedziałem. – Chcesz grać w Legii? – powtórzyłem odpowiedź. Kazał mi przyjechać pod stadion i stamtąd zabraliśmy się do Warszawy. Zatrzymaliśmy się w hotelu naprzeciwko Rotundy, tam podpisaliśmy kontrakt. Po drodze spotkaliśmy Zbigniewa Bońka. Żartował, że szykuje się dobry transfer - mówi o swoim przejściu do Legii Sylwester Czereszewski, były zawodnik stołecznego klubu w rozmowie z serwisem "Weszło".

Wejście do Legii zapowiadało się idealne – mistrzostwo i puchar.


- Pamiętam, jak strzeliłem na 2:0. Chwilę potem Kucharski z Mięcielem wychodzili we dwóch na bramkarza. Źle dograli sobie piłkę... I jeszcze te zmiany... Zszedł „Kuchar” z „Miętowym”, za nich weszli Jałocha z Kacprzakiem. Rozumiem, że wprowadza się dodatkowego obrońcę, ale nie powinno osłabiać się ataku. Nie było komu przytrzymać piłki z przodu. Poza tym nam szło nam naprawdę dobrze! Jeśli w takim meczu wygrywa się 2:0, to trzeba to już dowieźć do końca, nie odpuszczać. Mówiono, mecz o mistrzostwo, więc nie można go było przegrać! A jednak! Wszystko jest możliwe! Jeszcze ta przerażająca cisza w szatni po meczu. Nie pamiętam ile tak siedzieliśmy i kto pierwszy się odezwał. 

 

- Stąd domysły, że ten mecz sprzedaliście.

 

Pamiętam te historie o arbitrze Czyżniewskim, leżącym na murawie i przyjmującym łapówki od Widzewa (śmiech). Przypominam sobie bramki i stwierdzam, że to niemożliwe. Widzew poszedł za ciosem, pokazał swój charakter. Po prostu nas stłamsił. Niedawno się dowiedziałem, że i tak nie sięgnęlibyśmy po podwójną koronę. Po meczu z Widzewem jechaliśmy do Katowic na ostatnią kolejkę. Z GieKSą mierzyliśmy się też w finale Pucharu Polski. Gdybyśmy wygrali z Widzewem, Katowice podłożyłyby nam się w lidze, a my im w pucharze.

 


Kontrakt z Lechem po tylu latach w Legii to nietypowy ruch.

 

- Chcieli mnie z powrotem w Warszawie, ale pojawił się nowy gość, nazwijmy go dyrektorem, który był tylko od oszczędzania kasy. Obraziłem się trochę na to, jak mnie potraktowano. Miałem też oferty z Petrochemii Płock. Było blisko, ale Poznań był atrakcyjniejszy pod względem sportowym. Miasto zainteresowane piłką, duży, pełny stadion. Chyba mnie tam lubili, bo kiedy przyjechałem na Bułgarską z Łęczną, zerwałem więzadła, schodząc z boiska dostałem owację. Może postrzegali mnie bardziej jako na człowieka niż piłkarza Legii. 

 

Mimo wszystko wcześnie skończyłeś karierę.

 

- Byłem za bardzo zmęczony piłką.

 

To znaczy?

 

- Miałem dość organizacji w większości polskich klubach. Nie było pasjonatów z prawdziwego zdarzenia, którzy zagwarantowaliby sukcesy, a nie będą tylko o nich mówić. Nie było wspólnego celu, grania do jednej bramki. Każdy ciągnął w tę swoją stronę. Było dużo mówienia, a mało działania. Legia daje obecnie wzór i pomysł na prowadzenie klubu, ale pewnie w wielu miejscach od moich czasów niewiele się zmieniło. 

Całą rozmowę z Sylwestrem Czeryszewskim mozna przeczytać w tym miejscu.

Polecamy

Komentarze (2)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.