Sebastian Szymański: W Austrii dam z siebie wszystko
21.06.2016 21:46
Dlaczego piłka?
- Tak już się w rodzinie przyjęło, że futbol towarzyszył mi od małego. Przechodziło to z pokolenia na pokolenie. Najpierw grał mój tata, a potem dwóch braci. Zarazili mnie miłością do piłki i teraz przyszedł mój czas.
Pamiętasz swoje pierwsze boisko, na którym grałeś z kolegami z klasy w wolnym czasie?
- To nie było boisko - bardziej trzepak, na którym zaczynałem kopać piłkę z bratem. Miałem pięć lat. Grałem także na parkingach. Kiedy pierwszy raz wybiegłem na normalną murawę? W wieku dziesięciu lat mogłem zasmakować gry na profesjonalnym boisku.
W wieku sześciu lat trafiłeś do TOP 54 Biała Podlaska. Od samego początku nastawiałeś się na to, że zostaniesz piłkarzem?
- Początków nie wspominam zbyt dobrze, bo byłem wtedy jeszcze małym chłopcem, który nie rozumiał wszystkiego. Czasami nie przychodziłem na treningi, spóźniałem się, bo nie pamiętałem o której się zaczynają (śmiech). Dopiero po jakimś czasie, gdy dorastałem, uczyłem się nowych rzeczy i piłkę traktowałem znacznie poważniej.
Nie przeszkadzało ci to, że czasami musiałeś mierzyć się z nieco starszymi i silniejszymi zawodnikami?
- Nie. Teraz chyba mogę powiedzieć, że wyszło mi to na dobre, bo granie ze starszymi to duży plus.
Na razie idziesz śladem Mateusz Hołowni i Ariela Borysiuka. Oni też pierwsze kroki stawiali właśnie w Białej Podlaskiej. Mówiłeś "Vizirowi", że rośnie mu konkurencja w środku pola?
- Nie, jeszcze nie miałem okazji mu tego powiedzieć (śmiech). Ariela znam, Mateusza też. Ariel grał akurat w piłkę z moim bratem, więc znamy się nie od dziś. Teraz odszedł z Legii, więc na zgrupowaniu nie ma dwóch chłopaków z Białej Podlaskiej.
Legia obserwowała twój rozwój przez blisko dwa lata. Kiedy po raz pierwszy dowiedziałeś się o zainteresowaniu warszawskiej drużyny?
- W piątej klasie podstawówki. Pojechałem na trzydniowe testy z Mateuszem Hołownią. "Hoło" przebrnął je pozytywnie i na zakończenie roku szkolnego związał się z warszawskim klubem, a ja na swoją szansę musiałem trochę poczekać. O drugiej ofercie usłyszałem w trakcie ferii w pierwszej klasie gimnazjum. Przyjechałem na testy i tak się stało, że jestem w stolicy.
Jesteś etatowym reprezentantem Polski do lat 17. W kadrze występujesz przeważnie tuż przed obrońcami, przez co nie możesz zbyt często podłączać się do akcji ofensywnych. Ciężko gra ci się na tej pozycji? Chciałbyś, żeby trener ustawiał cię bardziej z przodu?
- Nie mam rewelacyjnych warunków fizycznych. Szczególnie, jeśli mówimy o grze na pozycji defensywnego pomocnika. Zawsze staram się to nadrabiać walką. Nie ma dla mnie różnicy czy występuję tuż przed stoperami, czy gram na "dziesiątce". Z kolei trudniej jest wygrywać pojedynki fizyczne z silniejszymi zawodnikami w środku pola.
Co zadecydowało o tym, że nie awansowaliście na mistrzostwa Europy?
- Nie wiem. Mieliśmy bardzo fajną, poukładaną ekipę. Mecz z Serbią był może nie najważniejszy, ale na pewno bardzo istotny. Porażka pewnie w dużej mierze zadecydowała o tym, że nie pojechaliśmy na finały do Azerbejdżanu.
Uważasz, że więcej dajesz drużynie w ofensywie, czy defensywie?
- Szczerze? Chyba w ofensywie.
Jakie masz zalety?
- Na pewno dobrze wykonuję stałe fragmenty gry. Ćwiczę to od lat i uważam, że wychodzą mi całkiem nieźle. Poza tym wydaje mi się, że dobrze prowadzę piłkę lewą nogą. Co prawda słabszą mam prawą, ale też sobie radzę.
A wady?
- Tak jak wspomniałem wcześniej - prawa noga. Może też gra głową, ale sądzę, że to przez warunki fizyczne.
No właśnie. Ty starasz się dodatkowo nad tym pracować?
- Tak. Ćwiczę razem z trenerem od przygotowania fizycznego, ale z drugiej strony nie ma co się spieszyć, bo wiem, że z wiekiem to przyjdzie.
Masz jakąś osobę, albo piłkarza, na którym starasz się wzorować?
- Tak. Obserwuję dwóch graczy: Marco Verrattiego z PSG i Ilkay'a Gundogana, który niedawno podpisał kontrakt z Manchesterem City. Głównie na tych zawodnikach staram się wzorować, podpatrywać ich zagrania.
Przejdźmy do Legii. To był dla Ciebie udany sezon?
- Tak, nawet bardzo. Na początku zaczynałem w Centralnej Lidze Juniorów i ciężko było mi walczyć o wyjściowy skład. Potem jakoś dałem radę, a wiosną grałem w drugim zespole. Nie spodziewałem się, że będę aż tyle występował trzeciej lidze w takim wieku. Jestem zadowolony.
Rezerwy co prawda nie awansowały do drugiej ligi, ale w Centralnej Lidze Juniorów udało wam się obronić mistrzostwo.
- Tak to prawda. Niestety nie udało się awansować do drugiej ligi z rezerwami, ale też nie było specjalnego napięcia na ten cel. Chcieliśmy tego dokonać, ale też nic się nie stało. Jeśli chodzi o CLJ - cieszę się, że obroniliśmy tytuł, a ja pierwszy raz zdobyłem mistrzostwo Polski.
Mało kto wierzył, że odrobicie stratę z pierwszego meczu w Warszawie.
- Czytałem dużo opinii w internecie, że nie mamy szans, ale wierzyłem, że pojedziemy do Szczecina inaczej nastawieni. Porażka 0:2 w stolicy wyszła nam na dobre. W drugim meczu wyszliśmy na boisko jak po swoje i sięgnęliśmy po cenne trofeum.
Pogoń strzela gola w Szczecinie, w dwumeczu przegrywacie w pewnym momencie 0:3. Co sobie wtedy pomyślałeś?
- Przyjechałem tam z nastawianiem, że to wygramy. Nawet jak straciliśmy pierwszą bramkę to wiedziałem, że pokonamy "Portowców". Widziałem, jak wszyscy koledzy z drużyny zareagowali po porażce przy Łazienkowskiej i czułem, że jesteśmy w stanie wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności. To, że szczecinianie w rewanżu otworzyli wynik meczu, w końcowym rozrachunku nic nie znaczyło.
Twoje dwie bramki w finale spowodowały, że dołożyłeś wielką cegłę do końcowego triumfu.
- Można tak powiedzieć. Bardzo się cieszę, że pomogłem całemu zespołowi wygrać ten mecz i sięgnąć po tytuł. W finale zdobyłem dwie bramki, za rok może przytrafić się to komuś innemu.
Zwłaszcza ten drugi gol padł po pięknym strzale. To drugie w tym sezonie twoje najładniejsze uderzenie, oprócz bramki z Polonią przy Konwiktorskiej?
- Można tak powiedzieć, bo to były moje dwie najładniejsze bramki w sezonie. Ogólnie w minionych rozgrywkach tylko trzy rady trafiałem do siatki, ale i tak jestem uradowany (śmiech).
Nie czułeś presji? Byłeś drugim najmłodszym graczem w zespole obok Radosława Majeckiego.
- Tylko przed pierwszym gwizdkiem pojawił się delikatny stres, jednak z upływem czasu poczułem murawę, piłkę, a presja sama zniknęła.
Grałeś bardzo dobrze i poleciałeś z "jedynką" na zgrupowanie do Austrii. Czujesz dumę?
- Tak. Na pewno bardzo się cieszę, że ktoś docenił moją pracę i mam okazję polecieć ze starszymi kolegami na zgrupowanie do Austrii. Każdy o tym marzy. Cieszę się, że udało mi się je spełnić. Teraz postaram się dać z siebie wszystko i przekonać do siebie trenera.
Od kogo się dowiedziałeś, że polecisz na obóz?
- Oficjalną informację dostałem od trenera Aleksandara Vukovicia, który wszystko mi wyjaśnił. Potem dzwonili do mnie także inni szkoleniowcy, ale to serbski szkoleniowiec pierwszy mnie o tym powiadomił.
Czego się spodziewasz po tym obozie? Stawiasz sobie jakieś cele?
- Nie. Podchodzę do tego spokojnie. Jadę tam, bo - moim zdaniem - zasłużyłem. Mogę, ale nie wszystko muszę, bo będę najmłodszy. Na pewno czuję się wyróżniony, ale tak jak powiedziałem wcześniej - nie napinam się, nie mam konkretnych celów. Wierzę, że wszystko będzie dobrze.
Czego mogę zatem Tobie życzyć?
- Zdrowia - na pewno każdy to powie (śmiech).
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.