News: Tomasz Nawotka: Miałem wybór - Legia albo strzał w głowę

Tomasz Nawotka: Miałem wybór - Legia albo strzał w głowę

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

22.04.2015 21:30

(akt. 08.12.2018 00:53)

Tomasz Nawotka latem trafił do Legii i dzięki dobrym występom w drugim zespole i w Centralnej Lidze Juniorów trafił do reprezentacji Polski. Jak opowiada sam zawodnik, przy Łazienkowskiej można się rozwijać, a w porównaniu do jego poprzednich klubów to inny poziom. - Po zakończeniu poprzedniego sezonu namawiano mnie do pozostania w Sokole Ostróda, ale chciałem odejść. Zgłosiła się Legia i Concordia Elbląg. Wybór pył prosty - Warszawa, druga opcja byłaby strzałem w głowę - opowiada

Jak zacząłeś przygodę z piłką?

 

Na boisko zabrał mnie kolega, który pokazał czym jest piłka. Bez niego nie byłbym pewnie w Legii.  Wspomniany kumpel występuje zresztą teraz w pierwszym zespole Sokoła Ostróda. Sam rozwijałem się w tym zespole, ale w 2013 roku przyszedł czas na jakieś zmiany. 

 

Jakie?

 

Interesowała się mną drugoligowa Concordia Elbląg. Sokół był wtedy ligę niżej i cieszył mnie fakt, że takim młodym chłopakiem interesuje się lepszy klub. Poszedłem tam na pół roku i… było dziwnie. Istna wieża Babel! Po kilku miesiącach i meczach w drugiej lidze chciałem wracać do Ostródy, gdzie wszystko było jednak bardziej ułożone. Nadal widać niezrozumiałe ruchy - zaciąg obcokrajowców, a każdy młody robił za zapchajdziurę. Gdzie tu szansa na rozwój? To nie miało sensu. 

 

Mogłeś wtedy porównać druga i trzecią ligę. Jak wrażenia?

 

Druga liga jest niesamowicie siłowa, liczy się taktyka i przygotowanie motoryczne. Niektórzy robili wrażenie swoją wydolnością i siłą. Technika zaczyna się liczyć zwłaszcza w Ekstraklasie i na zapleczu. 

 

Dobra nauka?

 

Na własnej skórze przekonałem się jak to wygląda. Dzięki temu zdałem sobie sprawę jak ważna jest praca nad przygotowaniem fizycznym. Dzięki przygodzie w Elblągu zacząłem wykonywać dodatkowe ćwiczenia. Po powrocie do Sokoła odżyłem, była normalna atmosfera. W Concordii siedziałem w szatni i słyszałem jakiś Japończyków… Zastanawiałem się tylko co jest grane i gdzie jestem  (śmiech). W Ostródzie zawodnicy tworzyli rodzinę, a każdy trening cieszył. Zapamiętam naszego szkoleniowca, Wojciecha Tarnowskiego. Wymagał wiele, ale - mimo młodego wieku - postawił na mnie. 

 

Kiedy zaczął się temat przenosin do Legii?

 

Nikt o zdrowych zmysłach nie przypuszczałby, że można wpaść w oko skautom w takim meczu. Nie zagrałem akurat długo w seniorach Sokoła, więc przyjechałem do Warszawy na mecz Centralnej  Ligi Juniorów. Jeśli nie pamiętasz tego spotkania to przypomnę - legioniści po prostu nas zlali. 0:11… Sam starałem się pokazać z jak najlepszej strony i nazwisko zostało w notesie. Potem jeden telefon, drugi, propozycja testów i znalazłem się na obozie drugiego zespołu. Daleko od domu nie miałem, zgrupowanie było przecież w… Ostródzie. 

 

W sparingu zagrałeś nawet przeciwko Sokołowi. 

 

Specyficzne przeżycie. Przyjeżdżają rezerwy Legii, gram w ich składzie i to przeciwko własnej drużynie. Tak samo dziwnie było mieszkać w hotelu we własnym mieście, ale dzięki temu poznałem chłopaków.

 

Nie mogę zapomnieć tego zdjęcia z meczu Sokół - Legia II.

 

(Śmiech). Nawet je znam. Legia była na zgrupowaniu w tym mieście, ale w Ostródzie stołeczny klub jest wręcz znienawidzony. Kibice stołecznego klubu trzymają się z fanami Olimpii Elbląg. Z kolei na linii Sokół - Olimpia jest kosa, zdarzają się różne „akcje”. Takie mecze ściągają na trybuny wielu widzów. Sam nie zostałem wyzwany od jakiś sprzedawczyków czy innych. Koledzy z Sokoła gratulowali decyzji i transferu do Legii. Każdy mówił, że nie mam się co zastanawiać i powinienem jechać do Warszawy. 



 

Słyszałem, że sam transfer nie był prosty do sfinalizowania.

 

Szefowie Sokoła chcieli mnie zatrzymać w Ostródzie. Mówili, że w Sokole będę grał, a transfer do Legii to już ryzyko. Straszono trochę, że w Warszawie to co drugi jest taki dobry jak ja. Postawiłem sobie cel i do niego dążyłem. Można mówić wiele, ale łatwiej o rozwój i promocje przy Łazienkowskiej. 

 

Nie żałujesz transferu?

 

Absolutnie. 

 

Po ponad pół roku w Warszawie czujesz się już tutaj jak w domu?

 

Strasznie szybko minął ten czas, nie wiem nawet kiedy zleciał. Poznałem kolegów i trenerów, a w Warszawie czuje się dobrze. Obawiałem się na początku stołecznych pokus, których nie brakuje, ale nic mnie nie wciągnęło. Skupiam się na piłce. Nie potrzebuję odskoczni od futbolu, pochłania mnie on w stu procentach. W Ostródzie chodziłem do „ogólniaka”, który był na dziesiątym miejscu w województwie. Poziom był wysoki, a treningi były po południu. Do domu wracałem o 21:00. Gdybym miał tutaj jeszcze rodzinę i dziewczynę, to już w ogóle byłoby bajecznie. 

 

Koledzy pomogli w aklimatyzacji?

 

Z kilkoma chłopakami od razu złapałem bliższy kontakt. Oprowadzili mnie po mieście, kilka razy gdzieś wyskoczyliśmy, ale nie były to nocne wypady. Potem poznałem wszystkich i czuje się już częścią zespołu.

 

Legijna rzeczywistość jest przy tym chyba zupełnie inna. 

 

Wiadomo! Tutaj moje życie podporządkowane jest piłce i nauce. Rano trening, po zajęciach lekcje i od 17:00 mam już czas dla siebie. Jest czas na regeneracje, odrobienie lekcji. Człowiek zdąży ze wszystkim jeśli potrafi się choć trochę zorganizować. Całość pomaga w rozwoju. Dzięki temu, że mam więcej wolnych chwil, łatwiej jest mi potem dawać z siebie wszystko na boisku. 

 

Jakie różnice oczami młodego zawodnika są najbardziej widoczne pomiędzy Legią, a Sokołem Ostróda?

 

Patrzę na to szerzej, choć wiadomo, że piłkarze w obu klubach prezentują inny poziom. W Legii dużą uwagę przykłada się do przygotowania mentalnego i fizycznego. W Ostródzie treningi siłowe pojawiały się jedynie w okresie przygotowawczym. Nie było oczywiście mowy o przyrządach - płotki, materace i jazda (uśmiech). Przy Łazienkowskiej to niedopuszczalne. Zawodnik ma tu się rozwijać w każdym aspekcie przez cały rok. 

 

Opieka trenerska przy Łazienkowskiej też jest chyba nieporównywalnie większa?

 

Oczywiście, że tak. Chcę, idę do psychologa. Nie brakuje indywidualnych odpraw, na których zawsze usłyszę co robiłem dobrze, a co źle. Zapis wideo w tych sytuacjach to niezwykle pomocna rzecz. W takim Sokole wideo z meczów było nagrywane jedynie żeby zamieścić skrót na Youtube. Tutaj każde spotkanie i trening są rejestrowane. Potem odpowiednie fragmenty są z nami omawiane. Ciesze się, że przy Łazienkowskiej na wszystko jest czas - od dodatkowych rozmów po ćwiczenia wzmacniające. 

 

Kto i kiedy najczęściej prowadzi indywidualne rozmowy?

 

Zazwyczaj po meczach zbiera się cała drużyna i trenerzy prowadzą odprawę dla wszystkich. Szkoleniowcy rozliczają nas też wtedy z wykonywania boiskowych założeń. Kiedy jednak coś było na przykład nie tak, jak powinno być, to taki zawodnik zapraszany jest na indywidualne spotkanie. Bywa różnie, raz taką rozmowę prowadzi trener Magiera, raz trener Dębek, a kiedy indziej trener Kubów. 

 

Za analizę w waszym zespole odpowiada Rafał Kubów.

 

I bardzo go cenię! Na odprawach wszystko jest wyświetlone na rzutniku i dokładnie pokazane. To on przygotowuje materiały dla zawodników. Mam do niego wiele szacunku. Kiedyś mieliśmy z nim trening rzutów wolnych. Zapytał nas na kim się wzorujemy przy oddawaniu takich strzałów. Ktoś powiedział, że podpatruje Pirlo, a ja wskazałem na Cristiano Ronaldo. Przyszedłem do klubu dzień później i czekała już tam na mnie płyta z uderzeniami Portugalczyka ze stałych fragmentów gry. Było tam chyba ze 100 różnych prób Ronaldo. Jak to ma nie robić wrażenia?

 

Doświadczenie w seniorskiej piłce pomaga? Grałeś już w II i III lidze i na dobrą sprawę jesteś najbardziej ogranym zawodnikiem ze wszystkich graczy z drugiego zespołu. 

 

Zetknięcie z piłką seniorską daje wiele. Pomaga również w znalezieniu nowego spojrzenia na piłkę. Wiele razy słyszało się o wielkim talencie, który jako junior potrafił strzelić w sezonie z czterdzieści bramek, ale o większości z nich obecnie nie słychać, bo pośród dorosłych już mu nie szło. W III lidze w rezerwach Legii nie czuję strachu przed pojedynkiem z wielkim chłopem. Nie z takimi dawałem już sobie radę i wiem, że to tylko kolejny piłkarz, którego można pokonać. 

 

Zdarzył ci się kiedyś tak obfity w bramki sezon?

 

Jeden się zdarzył. To było za czasów moich pierwszych meczów w seniorach Sokoła. Rozegraliśmy 21 spotkań, a strzeliłem 33 gole. To był mój szczyt juniorskiej formie, ale płynnie przeskoczyłem do seniorów i w tym samym sezonie zdobyłem bramkę w trzeciej lidze. 

 

W Legii zacząłeś od zespołu CLJ, ale szybko wskoczyłeś do „dwójki”. 

 

Nie zrażał mnie spadek z seniorów trzeciej ligi do zespołu Centralnej Ligi Juniorów. Nadal traktowałem to jako awans, dostałem przecież szansę treningów z młodzieżowym zespole mistrza Polski! Wiedziałem, że muszę robić swoje, czyli solidnie trenować. Pod koniec rundy jesiennej regularnie grałem i pokazywałem, że zasługuję na grę w rezerwach. 

 

Debiut na treningach pierwszego zespołu masz już za sobą. 

 

Wielu już nas tam było, ale cieszę się, że mogłem potrenować z piłkarzami przez duże „P”. Mogłem od nich wiele podpatrzeć. Rzeźniczak czy Żyro robili wielkie wrażenie, ale staram się w nich nie wpatrywać. Bardzo szanuję ich umiejętności, ale chcę zrobić wszystko, żeby wkrótce ćwiczyć z nimi regularnie, jako członek pierwszego zespołu. Takie pojedyncze treningi wiele uczą. 

 

Hipotetycznie - gdyby Henning Berg wstawił cię do składu na mecz pierwszego zespołu to myślisz, że dałbyś radę?

 

Na pewno dałbym z siebie wszystko. Wiele zależałoby od współpracy z kolegami z boiska. Mogę jednak powiedzieć wprost, że poradziłbym sobie. 

 

O miejsce w składzie ataku rezerw Legii rywalizacja toczy się pomiędzy tobą, a Kamilem Anczewskim. Raz grasz ty, raz on, a uważasz, że przydałby się jeszcze ktoś trzeci?

 

Konkurencja jest potrzebna, a pewny plac przez brak rywala o miejsce w składzie nie pomaga. Taki zawodnik zrobi wszystko, a i tak będzie grał. Myślę, że dwóch napastników w naszym zespole to optymalna liczba. 

 

W tym roku udało ci się zaprezentować na zgrupowaniu kadry. Jakie wrażenia?

 

Bardzo fajne. Już w Sokole łączono mnie z reprezentacją, ale trudno było z trzeciej ligi wskoczyć do zespołu narodowego. Teraz się udało i napawam się każdą chwilą. Powołanie z Legii to coś normalnego. Wielkim przeżyciem jest posłuchać hymnu i grać z orłem na piersi. Przyznam też, że nie czułem się gorszy od reszty. 

 

W internecie, jeszcze przed twoim transferem, można było znaleźć informacje, że jesteś kibicem Legii. Ile w tym prawdy?

 

Nie byłem zagorzałym fanem, ale zawsze śledziłem wyniki Legii. Przyjechałem z Ostródy i chcę się utożsamiać z tym klubem. Cieszę się z rozwoju Legii i chce piąć się do góry razem z nią. 

 

Latem Legia była dla ciebie jedyną opcją?

 

Akurat wtedy tak. Nie liczę Concordii, bo ponowny transfer do Elbląga byłby równoznaczny ze strzałem w głowę (uśmiech). Rok wcześniej pojawiały się zapytania z innych klubów, ale nie chciałem wyjechać daleko od domu. 

 

Stawiasz sobie cel, że - na przykład - za rok musisz być w pierwszym zespole?

 

Skupiam się na grze w obecnej drużynie. Wiem, że poprzez treningi i dobre występy w meczach mogę osiągnąć coś więcej. Muszę strzelać gole, asystować i prezentować się z jak najlepszej strony w trzeciej lidze. Podobne podejście miałem w CLJ. Mam kontrakt do końca przyszłego sezonu i spokojnie podchodzę do kwestii „jedynki”. 

 

W razie awansu wiele byś pewnie nie grał w pierwszym zespole. 


Same treningi wiele dają. Dobra jest też opcja ćwiczenia z „jedynką”, a graniem meczów w rezerwach czy CLJ. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się dostać na najwyższy poziom. Na razie skupiam się na obecnych spotkaniach. Zdarza się krytyka, szczerze przyznaję, że czytam komentarze w internecie po naszych spotkaniach, ale podchodzę do tego na spokojnie. Co cię nie zabije, to cię wzmocni. 

Polecamy

Komentarze (8)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.