Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu z Radomiakiem - Nudna gra i błędy w obronie

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

06.05.2024 23:30

(akt. 06.05.2024 23:53)

Piłkarze Legii w tym roku przyzwyczaili nas już do tego, że gdy wszyscy w tak zwanej czołówce gubią punkty i jest szansa odrobić straty, to takiej szansy nie wykorzystują. Zwykle kończyło się jednak remisami, a w niedzielę mecz skończył się porażką 0:3. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Kartka niezgodna z duchem gry – W 3. minucie, w środku pola, Bartosz Kapustka walczył o piłkę z Christosem Donisem i wykonał wślizg. Wybił czysto piłkę, ale częściowo udem a częściowo tyłkiem, upadł na nogę rywala tak, że ta się wykręciła. Sędzia puścił grę, nie odgwizdał nawet faulu. Po chwili jednak został przywołany przez sędziów VAR do monitora i Jarosław Przybył po analizie zdecydował się ukarać "Kapiego" bezpośrednią czerwoną kartką. W ataku zawodnika Legii nie było złośliwości, a znając jego samego, nawet o czymś takim nie pomyślał. Niestety przepis został tak skonstruowany, że liczy się skutek. A ten był taki, że piłkarz Radomiaka doznał pechowego urazu. Tym samym decyzja sędziego, choć nie była zgodna z tzw. duchem gry, była słuszna, bo nie mogła być inna. Nie zgadzamy się z takim przepisem, podważamy jego sens, ale póki nie zostanie zmieniony, trzeba się do niego stosować. „Kapi” miał pecha, był zdziwiony decyzją arbitra. Nie mamy pretensji ani do niego, ani do arbitra. Niestety konsekwencje tego zdarzenia są takie, że Legia cały mecz grała w „dziesięciu”, a będą takie, że pomocnika Legii czekają dwa mecze kary. A to w sytuacji kadrowej Legii jest potężny cios.

Ławka rezerwowych – Zanim rozpoczął się mecz, odwróciłem się w kierunku ławki rezerwowych – tam byli młodzi Filip Rejczyk, Jan Ziółkowski i Wojciech Urbański, do tego Qendrim Zyba – który wciąż musi się wiele uczyć, by podołać zadaniu, jakim jest gra w Legii, był też wyłącznie defensywnie usposobiony Jurgen Celhaka, krytykowany bardzo Maciej Rosołek, oraz Yuri Ribeiro, który może w razie potrzeby zagrać na środku obrony lub na lewym wahadle. I zastanawiałem się co będzie, jeśli trzeba będzie przesądzić golem losy meczu na swoją korzyść lub gonić wynik. Na rezerwie nie było ani jednego zawodnika, który ma umiejętności pozwalające namieszać w ofensywie. Fajnie, że na ławce znalazło się miejsce dla trzech młodych chłopaków, ale oni powinni wchodzić na boisko i zdobywać doświadczenie, gdy zespół gra dobry mecz i prowadzi, a nie by ratować kolegów. Niestety obawy szybko okazały się zasadne. W dodatku Patryk Kun szybko doznał kontuzji i na boisko musiał wejść Ribeiro. Gdy w drugiej połowie trzeba było zaatakować, mocniej postawić na ofensywne akcenty, to zwyczajnie nie było komu wejść na murawę. Tak słabej ławki na papierze dawno nie oglądaliśmy, a będzie gorzej. Urazy przecież leczą Rafał Augustyniak, Marco Burch, Blaż Kramer, Tomas Pekhart i wspomniany Kun, za kartki wypadnie Bartosz Kapustka, a w przypadku kolejnej żółtej kartki na dwa spotkania może wypaść Josue, zaś Steve Kapuadi, Juergen Elitim i Radovan Pankov na jeden mecz. Nic więc dziwnego, że trener Goncalo Feio w końcówce zdjął z boiska kapitana – nie chciał ryzykować utraty Kapustki i Josue na mecz z Lechem w Poznaniu.

Nudna gra i błędy w obronie – Przed meczem można było zakładać, że czeka nas ciekawy mecz. Radomiak walczył o utrzymanie, a Legia o podium. Oba zespoły potrzebowały punktów. Niestety szybko się okazało, że goście nastawili się na obronę i kontry, wyszli na mecz nawet bez napastnika – najwyżej ustawionym graczem był Rafał Wolski. Legia więc podobnie jak w poprzednich meczach cierpliwie wymieniała kolejne podania i szukała sobie miejsca na podanie lub strzał. Zamiast gry ofensywnej i walki o punkty, mieliśmy piłkarskie szachy. W pierwszej połowie oba zespoły oddały po jednym strzale z dystansu i to by było na tyle. W drugiej przez pierwsze 20 minut było podobnie. Niestety w 54. minucie z murawy zszedł Steve Kapuadi i zaczęły się problemy w jego strefie. Przy pierwszym golu Jurgen Celhaka był cofnięty i nieco pozorował grę w defensywie. Artur Jędrzejczyk wyszedł do przodu, ale został minięty podaniami, a Yuri Ribeiro nie zdążył z zablokowaniem Lisandro Semedo. Drugi gol to strata Ryoyi Morishity, Celhaka cofał się przez pół boiska zachowując jednak kilkumetrowy dystans do rywala z piłką przy nodze. Vagnera nie przykrył Radovan Pankov, a Paweł Wszołek nie zdołał go dogonić. Trzeci gol to pokaz tego, jak nie należy grać w defensywie. Pankov podbiegł do Luki Vuskovicia, po czym palcem wskazał Celhace, by to on podbiegł do Serba. Ten jednak nie poczekał na gracza z Albanii, tylko oddał strzał na bramkę – wyjątkowo niezgrabnie zachował się przy tej sytuacji duet Legii. Piłka odbiła się od Jędrzejczyka, lepiej mógł zachować się Hładun i zrobiło się 0:3.

Negatywna przemiana – Przemiana, jaką przeszedł zespół Legii w tym sezonie, to temat na pracę doktorską. Rok temu Legia w finale Pucharu Polski również grała cały mecz w osłabieniu i to z zespołem bardziej wymagającym od Radomiaka. Ale wtedy sobie poradziła, walczyła, doprowadziła do dogrywki, a potem do rzutów karnych. Tym razem było od remisu cholernie daleko. Jeszcze na początku sezonu tracony gol lub nawet dwa nie robił na nikim w zespole wrażenia. Wszyscy byli przekonani o własnej sile i wartości. Potrafili więc wygrać z Pogonią w Szczecinie 4:3 czy z Austrią w Wiedniu 5:3. W niedzielę było inaczej. Po golu na 0:1 wszyscy podawali do Josue z nadzieją, że ten coś wykombinuje, zaś po golu na 0:2 głowy zostały zwieszone i nastąpiło pogodzenie się z losem. Co się zmieniło? Odeszli Bartosz Slisz i Ernest Muci, a na ich miejsce zimą nie sprowadzono podobnej jakości następców. Ale nie można wszystkiego tym tłumaczyć. Jesienią często oglądaliśmy akcje Josue - Wszołek - Pekhart. Niestety „Wszołi” grał na koniec roku z kontuzją i obecnie jest pod kreską z formą, Pekhart również podupadł zdrowotnie i Portugalczyk samemu sobie nie dogra i nie strzeli. Wiosną, dobrą i równą formę prezentuje jedynie Juergen Elitim – a to za mało by myśleć o sukcesie. Nawet w ekstraklasie.

Irytacja na trybunach – Na trybunach długo było miło i przyjemnie, ale po golu na 0:1 zrobiło się nerwowo, a irytacja postępowała z każdym golem gości. Po 0:1 kibice z Żylety wznieśli okrzyk – „Co wy robicie, czy tak o mistrza walczycie?”. Po golu na 0:2 było – „Czyja to wina, Mioduski czyja to wina?” oraz „Gdzie są transfery, Zieliński gdzie są transfery?”. Zaś po golu na 0:3 poniosło się gromkie – „Tego mistrza mieć mogliście, ale wszystko zjeb…ie”. Było też o tym, że nie liczą się statystyki, tylko wyłącznie wyniki. W przypadku braku pozytywnych wyników w wyjazdowych meczach z Lechem i Wartą, podczas ostatniego spotkania ligowego można spodziewać się tego, że nastąpi ciąg dalszy wyrażania dezaprobaty dla wyników i poziomu sportowego.

Wielki quiz historyczny. Jak dobrze znasz historię piłkarskiej Legii

Galeria: Legia - Śląsk 5:0
1/104 W kwietniu 1916 roku, w budynku „Sztabówki”, odbyło się zebranie założycielskie. Uczestniczący proponowali kilka nazw. Której z nich NIE BYŁO pośród propozycji?

Polecamy

Komentarze (18)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.