News: Jak Legia kończyła rok w ostatnich latach?

Jak Legia kończyła rok w ostatnich latach?

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

20.12.2015 09:30

(akt. 07.12.2018 18:02)

W niedzielę o godzinie 15:30 Legia Warszawa zagra na wyjeździe z Koroną Kielce w 21. kolejce piłkarskiej Ekstraklasy. Warszawiacy zrobią wszystko, aby wygrać w ostatnim spotkaniu w 2015 roku i zbliżyć się do liderującego w tabeli Piasta Gliwice. Jak stołeczny zespół kończył rok w ostatnich latach? Fortuna potrafiła sprzyjać legionistom, ale bywało, że musieli też przełknąć przed świętami gorzką pigułkę. Zapraszamy do lektury.

Sezon 2005/06 okazał się małą rewolucją w polskiej piłce. Ówczesna Orange Ekstraklasa została zwiększona do 16 zespołów w najwyższej klasie rozgrywkowej. Na szczycie tabeli po 30. kolejkach znalazła się Legia Warszawa kierowana przez Dariusza Wdowczyka. Pierwsza część sezonu nie była jednak perfekcyjna. Legioniści na półmetku rozgrywek tracili do liderującej Wisły Kraków trzy „oczka”, a tuż przed świętami Bożego Narodzenia przegrali przy Łazienkowskiej 0:2 z Górnikiem Łęczna. Dwie bramki padły w ostatnim fragmencie meczu. Po przerwie zimowej warszawiacy rozpoczęli efektowny marsz po mistrzowski tytuł, a duży wkład w ten sukces miał Piotr Włodarczyk – najlepszy strzelec w ekipie Wdowczyka. Legioniści, mimo słabego początku, na wiosnę się zrehabilitowali i odnieśli wielki sukces.


Końcówka 2006 roku także nie była najlepsza w wykonaniu Legii. Wtedy swoje „trzy grosze” wtrąciły takie zespoły jak GKS Bełchatów oraz Zagłębie Lubin. Warszawiacy, po zdobyciu mistrzostwa w sezonie 2005/06, dokonali kilku ciekawych transferów. Do klubu przyszedł m.in. Miroslav Radović, który szybko wkomponował się do zespołu i razem z Rogerem Guerreiro, Edsonem oraz Dicksonem Choto został wybrany do jedenastki obcokrajowców w plebiscycie „Piłki Nożnej”. Ostatni mecz w 2006 roku „Wojskowi” rozegrali 18 listopada w Lubinie, gdzie mierzyli się z Zagłębiem. Warszawiacy przegrali, a bramkę na wagę trzech punktów zdobył w 45. minucie Michał Chałbiński. Od tego czasu stołeczny zespół musiał zmagać się z wahaniami formy, co ostatecznie wystarczyło do trzeciego miejsca na finiszu rozgrywek w 2007 roku.


Sezon 2007/08 był dużo lepszy od poprzedniego. „Wojskowi” wyciągnęli wnioski i wygrali pierwsze siedem ligowych spotkań. Później obniżyli loty, aby pod koniec roku ponownie pokazać się z jak najlepszej strony. Ważnym ogniwem legionistów był Takesure Chinyama. To właśnie snajper z Zimbabwe otworzył wynik ostatniego spotkania w 2007 roku z Górnikiem Zabrze przy Łazienkowskiej. Chinyama już w trzeciej minucie, po dokładnym podaniu od Radovicia, wpakował piłkę do siatki, czym ucieszył kibiców. Pod koniec meczu legioniści podwyższyli prowadzenie za sprawą Macieja Rybusa i tym samym na półmetku sezonu zajmowali drugie miejsce, tuż za liderującą Wisłą Kraków. Dla 18-letniego „Rybki” było to wtedy debiutanckie trafienie w Ekstraklasie. Jak, po przerwie zimowej, grała Legia? Na wiosnę „Wojskowi” zdobyli o cztery „oczka” mniej w porównaniu do jesieni, wystarczyło to do wicemistrzostwa kraju.


Warszawiacy pod skrzydłami Jana Urbana rzadko gubili punkty w sezonie 08/09 i na tle rywali spisywali się przyzwoicie. „Wojskowi” w grudniu rozegrali zaledwie jeden mecz, w ktorym udowodnili swoją wartość. Stołeczny zespół wygrał u siebie 3:0 z GKS-em Bełchatów po bramkach Rybusa, Chinyamy oraz Piotra Gizy. Legioniści razem z Lechem Poznań, górowali na szczycie tabeli po rundzie jesiennej i mogli udać się na zasłużone urlopy. Warszawiacy wiosną prezentowali się jednak gorzej i mimo skuteczności Chinyamy (siedem bramek w rundzie rewanżowej) musieli zadowolić się zaledwie drugim miejscem na koniec rozgrywek. Jedyną rzeczą, która mogła satysfakcjonować kibiców Legii było to, że Chinyama, razem z Pawłem Brożkiem, z dorobkiem 19 goli, został królem strzelców. 


W sezonie 2009/10 działacze Legii w dużej mierze postawili na młodych, polskich zawodników. Ze Świtu Nowy Dwór sprowadzono Michała Kucharczyka, który jednak od razu został wypożyczony na rok do swojego macierzystego klubu. Dodatkowo w pierwszej drużynie zameldowali się Michał Żyro, Rafał Wolski oraz Jakub Kosecki. Warszawiacy na jesieni prezentowali się solidnie, o czym świadczy pokaźna liczba zwycięstw. W ostatnim meczu roku legioniści mierzyli się na własnym stadionie z Arką Gdynia. Obie drużyny czekały na najlepszy moment do ataku, a decydujący cios na wagę trzech punktów zadał Maciej Iwański. Legionista strzelił gola po rzucie karnym i tym samym dołożył cegiełkę do drugiego miejsca na półmetku sezonu. Niestety druga część rozgrywek nie była już tak udana, a w drużynie nie było gracza, który jednym dotknięciem piłki mógł odwrócić losy spotkania. Królem strzelców polskiej ligi został Lewandowski – były gracz warszawskiego klubu, który dwa miesiące później podpisał kontrakt z Borussią Dortmund. Z kolei Legia zajęła miejsce tuż za podium.


Letnie transfery w 2010 roku są wspominane do tej pory. Słynny „truskawkowy zaciąg”, czyli sprowadzenie kilku zagranicznych zawodników do Legii, kosztował blisko trzy miliony euro i – jak się później okazało – był kompletnie nietrafionym pomysłem. Sprowadzono Bruno Mezengę czy Srdję Kneżevica, którzy wiele zarabiali, a nie sprawdzili się w Polsce. Do Legii trafili też Alejandro Cabral Marijan Antolović. Pierwszy miał kłopoty z aklimatyzacją, a drugi został źle wprowadzony do zespołu przez trenerów. Tylko Ivica Vrdoljak się sprawdził i gra przy Łazienkowskiej do dziś. Warszawiacy pod dowództwem ówczesnego trenera – Macieja Skorży spotkali się z falą krytyki. W ostatniej kolejce ligowej, która kończyła rok 2010, legioniści wygrali na wyjeździe 1:0 z Polonią Bytom. „Niebiesko-Czerwoni” już w 4. minucie mogli objąć prowadzenie, ale nie wykorzystali rzutu karnego. Stołeczny zespół uratował przed ostatnim gwizdkiem gol odrodzonego Miroslava Radovicia. Warszawiacy zakończyli rok na trzecim miejscu. Jak sytuacja „Wojskowych” wyglądała po przerwie zimowej? Legioniści utrzymali się na trzecim miejscu w Ekstraklasie i dodatkowo sięgnęli po Puchar Polski, który wyszarpali po wielkich emocjach. Podopieczni Skorży, po serii „jedenastek” pokonali na stadionie w Bydgoszczy Lecha Poznań, a decydujący karny bezbłędnie wykonany przez Jakuba Wawrzyniaka przeszedł do historii. Tuż po golu, piłkarz (i cała drużyna) utonął na murawie w objęciach kibiców.


Tamten sezon, wydawałoby się, sporo nauczył działaczy Legii, którzy tym razem ściągnęli do klubu trzech doświadczonych piłkarzy: Michała Żewłakowa, Danijela Ljuboję oraz Dusana Kuciaka, którzy szybko wkomponowali się w zespół. Duet Ljuboja-Radović funkcjonował fantastycznie, zwłaszcza podczas trudnej przeprawy ze Spartakiem Moskwa w eliminacjach Ligi Europy. Legioniści w pierwszej części sezonu tworzyli zgraną i mocną drużynę, która ciągle balansowała na granicy podium. Pod koniec 2011 roku forma warszawskiego klubu zaczęła się wahać, a w ostatnim meczu przed urlopami „Wojskowi” zremisowali przy Łazienkowskiej z Cracovią 0:0. Wydawało się, że po przerwie zimowej wszystko się wyrówna i kwestia mistrzostwa będzie rozstrzygnięta. Niestety, zdarzyło się coś, co diametralnie pokrzyżowało te plany. Skorża stracił trzech podstawowych graczy: Rybusa, Marcina Komorowskiego oraz Ariela Borysiuka. Wiele osób sądzi, że sprzedaż tych zawodników pozbawiła Legię mistrzostwa i szans na wyeliminowanie w fazie pucharowej Ligi Europy Sportingu Lizbona. Warszawiacy, mimo gubienia cennych punktów, przez dziewięć kolejek byli na czele tabeli, ale po spotkaniu z Lechią w Gdańsku spadli poza podium. Po tym meczu w Warszawie zapanowała żałoba, a zdobyty Puchar Polski nie był zbyt wielkim pocieszeniem


Tuż przed startem sezonu 2012/13 szeregi „Wojskowych” zasilili m.in. Marek Saganowski, Marko Suler, czy Jorge Salinas. Z kolei Skorżę na stanowisku trenera zastąpił Urban, który po dwóch latach powrócił do Warszawy. Już od pierwszego spotkania w Ekstraklasie legioniści, głodni gry i sukcesów, ruszyli z impetem na ligowych rywali. Ciężka praca się opłaciła – „Wojskowi” praktycznie w każdym spotkaniu dominowali. Skuteczni Saganowski i Ljuboja dawali gwarancję goli w ataku. Sezon życia rozgrywał także Kosecki, który swoją szybkością i dryblingiem momentalnie stwarzał zagrożenie pod bramką oponentów. Cieszyć mogła też postawa Radovicia. Serb zostawiał serce na boisku, dzięki czemu po jego zagraniach koledzy mieli dogodne okazje do zdobycia bramek. Warszawiacy na jesieni przegrali tylko dwa spotkania, w tym jedno na zakończenie roku. Legioniści pojechali do Wrocławia, gdzie musieli zmierzyć się ze Śląskiem. Jedyne trafienie należało do gospodarzy. Tomasz Jodłowiec po strzale głową z rzutu rożnego, wpakował piłkę do siatki i tym samym zapewnił swojej drużynie trzy punkty. Jak się okazało, był to jego ostatni mecz w koszulce Śląska, bowiem w lutym 2013 roku podpisał kontrakt z… Legią Warszawa. Dodatkowo do zespołu „Wojskowych” dołączył Tomasz Brzyski, Bartosz Bereszyński, Igor Berezowski oraz Wladimer Dwaliszwili. Z klubem natomiast pożegnał się Wolski, który za blisko trzy miliony euro powędrował do Fiorentiny, mimo że nie wyleczył jeszcze w pełni kontuzji. Jak prezentowali się legioniści po wznowieniu ligi? Znakomicie. Warszawiacy nie oddali prowadzenia do samego końca i po siedmiu latach posuchy udało im się wywalczyć mistrzostwo kraju oraz – trzeci raz z rzędu – Puchar Polski. Trudno się więc dziwić, że Gala Ekstraklasy w dużej mierze została zdominowana przez Legię. Obrońcą roku został wybrany Artur Jędrzejczyk, trenerem – Urban, a największym odkryciem – Bereszyński.


Działacze „Wojskowych” chcieli, aby następny sezon był równie udany jak poprzedni, więc postanowili ściągnąć do stolicy Polski m.in. Helio Pinto, GuilhermeDossę Juniora, Henrika Ojamę oraz Łukasza Brozia. Jak się okazało, był to pierwszy sezon, w którym zmienił się format rozgrywek - od tej pory po rozegraniu rundy zasadniczej (30 kolejek) została utworzona runda finałowa (7 kolejek). W tym wypadku punkty podzielono na dwa i stworzono dwie grupy – mistrzowską i spadkową. Warszawiacy, mimo tej zmiany, na krajowym podwórku radzili sobie nieźle i z wyjątkiem zaledwie dwóch kolejek (czwartej i piątej) nie oddali nikomu prowadzenia w lidze. W ostatnim meczu ligowym w 2013 roku warszawiacy znokautowali na własnym boisku Cracovię 4:1. Bez wątpienia był to dzień Kucharczyka, który strzelił wtedy trzy gole, a jedno trafienie dołożył od siebie także Pinto. Nie była to jednak ostatnia konfrontacja „Wojskowych” w tym roku. 18 grudnia legioniści, w ramach 1/8 finału Pucharu Polski, pojechali do Zabrza, gdzie skrzyżowali rękawice z Górnikiem. Warszawiacy na tle gospodarzy prezentowali się słabo zasłużenie przegrywając 1:3 i jak się później okazało, był to ostatni mecz Legii za kadencji Urbana. Dzień później, było pewne, że szkoleniowiec zostanie zwolniony z Legii, a zastąpi go Norweg Henning Berg. W trakcie zimowego okienka transferowego do klubu dołączyło dwóch nowych graczy: Orlando Sa oraz Ondrej Duda i obaj niemal z miejsca zaczęli stanowić o sile Legii, która wiosną, pod wodzą Norwega była nie do zatrzymania. „Wojskowi”, mimo podziału punktów, na koniec sezonu „odjechali” Lechowi Poznań aż na dziesięć „oczek”. Na gali Ekstraklasy wyróżniono dwóch piłkarzy Legii - Kuciaka oraz Radovicia. Słowak odebrał statuetkę dla najlepszego golkipera, z kolei „Rado” był pierwszy w rankingu pomocników, a także został wybrany – przez ligowców – najlepszym graczem całych rozgrywek.


Sezon 2014/15 był pasmem nieszczęść, które nawiedziły Legię. Sympatycy Legii, po wylosowaniu w eliminacjach Ligi Mistrzów Celitku Glasgow, mieli mnóstwo obaw przed dwumeczem. „Wojskowi”, na przekór wszystkim, w pierwszym spotkaniu przy Łazienkowskiej grali fenomenalnie. Podopieczni Berga praktycznie w każdym aspekcie zdominowali Szkotów i zasłużenie pokonali ich 4:1. Najgorsze miało jednak dopiero nadejść… Warszawiacy za sprawą Kucharczyka oraz Żyry prowadzili w Glasgow 2:0, a w 87. minucie na palcu zameldował się Bereszyński. Jak się wkrótce okazało, defensor nie mógł grać, popełniono błąd formalny. Wkrótce Szkotom przyznano walkower, który wyeliminował Polaków z gry o Champions League. „Wojskowi” zacisnęli jednak zęby i awansowali do Ligi Europy. W lidze, mimo dużej liczby spotkań, warszawiacy obudzili się w okolicach września. Później, nawet gra na trzech frontach, nie przeszkodziła legionistom w odnoszeniu kolejnych zwycięstw. W ostatnim spotkaniu w 2014 roku Legia niespodziewanie przegrała na wyjeździe z Górnikiem Łęczna 1:3. Bramka honorowa Dudy w 84. minucie nie odwróciła już losów tej konfrontacji. Legioniści, mimo porażki, zostali mistrzami jesieni i mogli wybrać się do ciepłych krajów na krótkie wakacje. Działacze Legii sprowadzili w zimie m.in. Michała Masłowskiego z Zawiszy Bydgoszcz, ale sprzedali za to serce drużyny – Radovicia. Był to cios dla wszystkich – zarówno kibiców, jak i zawodników. Brak „Miro” już w dwumeczu z Ajaksem Amsterdam w fazie pucharowej Lig Europy był bardzo odczuwalny. Z kolei w lidze legioniści nie grali najgorzej i wygrali rundę zasadniczą. W 31. kolejce Ekstraklasy warszawiacy spadli ze szczytu przegrywając u siebie z Lechem Poznań 1:2. „Kolejorz” do samego końca nie oddał już pierwszego miejsca, sięgnął po mistrzostwo kraju, a warszawiacy musieli przełknąć gorzką pigułkę po całym sezonie. Puchar Polski zdobyty na początku maja to dla legionistów zdecydowanie za mało.


„Wojskowi” zapowiadali poprawę, ale po pierwszej części sezonu 2015/16 każdy ma mieszane uczucia. Do Warszawy zawitali tacy gracze, jak: Michał Pazdan, Nemanja Nikolić, Aleksandar Prijović, czy Stojan Vranjes, którzy wnieśli sporo dobrego do zespołu. Legioniści co prawda awansowali do Ligi Europy, ale styl i wyniki w poszczególnych meczach w Europie pozostawiały dużo do życzenia. Na początku października posadę stracił Berg, a kontrakt z klubem podpisał Stanisław Czerczesow. Rosyjski szkoleniowiec mocniej przycisnął legionistów i próbuje wycisnąć z nich najwięcej jak się da. Skutek? Zniwelowanie różnicy punktowej do Piasta Gliwice z dziesięciu punktów na pięć. Ale na stulecie klubu musi być lepiej. Ostatnia kolejka z pewnością może sporo namieszać w tabeli. „Piastunki” zagrają z Lechem Poznań, a Legia jedzie do Kielc, gdzie zmierzy się z Koroną. Obowiązek to trzy punkty. Korona na własnym boisku prezentuje się przeciętnie i warszawiacy muszą to wykorzystać. Czy się uda? Przekonamy się już w niedzielne popołudnie. 

Polecamy

Komentarze (14)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.