Goncalo Feio
fot. Marcin Szymczyk

Goncalo Feio: Będziemy pracować, by być lepsi

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Canal+ Sport, Legia.Net

13.04.2024 22:46

(akt. 14.04.2024 10:00)

– Zacznę od tego, że jestem świadomy, jaki klub reprezentuję, więc żaden wynik, oprócz zwycięstwa, nie może wywołać zadowolenia z mojej, naszej strony – mówił po wyjazdowym remisie z Rakowem (1:1) w 28. kolejce Ekstraklasy nowy szkoleniowiec Legii, Goncalo Feio.

– Z punktu widzenia piłki nożnej, myślę, że to nie był najlepszy mecz dla widza. Pojawiło się mało sytuacji bramkowych, obie drużyny miały xG poniżej 0,6 – nasz współczynnik okazał się trochę wyższy niż miejscowych.

– Mecz był taki, jakiego się spodziewaliśmy. Plan okazał się dość praktyczny. Myślę, że po tak krótkim czasie pracy z drużyną, punkty były najważniejsze. Niestety, nie dowieźliśmy tego. Jestem za to odpowiedzialny – decydowałem o planie na mecz, o tym kto gra i wchodzi z ławki.

– Raków nie przegrywa u siebie i wiedzieliśmy, że będzie to wymagający przeciwnik. Zespół z Częstochowy bardzo często gra w przestrzeń. Zdawaliśmy sobie sprawę, że albo zakładamy wysoki pressing, by gospodarze nie mogli zagrywać za nasze plecy, albo obniżamy blok, by nie było przestrzeni za nami. W jednej z takich sytuacji miejscowi strzelili gola  (nieuznany z powodu spalonego – red.). Mieliśmy świadomość, że rywale będą to powtarzać.

– Spodziewaliśmy się dość wertykalnego Rakowa, co zresztą dało się zauważyć. Była piłka otwarta i groźne ruchy diagonalne – w ten sposób gospodarze strzelili gola w pierwszej połowie, ale nie został on uznany z powodu spalonego. Gra w średnim bloku, przeciwko takiemu rywalowi, nie byłaby dla nas korzystna.

O zagęszczeniu środka pola

– Musieliśmy trochę obniżyć blok, by zmniejszyć przestrzeń za sobą. Z drugiej strony, wiedzieliśmy, że Raków chce atakować środkiem i posiada dużo zawodników w tym sektorze. W związku z tym, doszło do zmiany ustawienia i zagęszczenia tego sektora – uważam, że dobrze to robiliśmy. Nieźle zachowywaliśmy się też przy dośrodkowaniach miejscowych, oprócz sytuacji, w której przeciwnicy doprowadzili do remisu. Powinniśmy lepiej "przeczytać" przerzut na wahadłowego. Tak się nie stało, dopuściliśmy do dośrodkowania i nie dopilnowaliśmy napastnika.

– Chcę, byśmy grali jak najbliżej bramki przeciwnika, ale musimy być świadomi, gdzie przyjechaliśmy i z kim się mierzyliśmy. Mimo że parę razy wysoko odbieraliśmy piłkę, to często, by zamykać przestrzeń za nami, musieliśmy obniżyć blok. Zgodzę się, że miejscowi posiadali futbolówkę dłuższymi momentami, lecz proszę zwrócić uwagę, że Raków pragnie mocno atakować środkiem – ma m.in. napastnika, ofensywnych pomocników, dwie "szóstki", plus stoperów, którzy wyprowadzają. Ustawieniem, które wybraliśmy na sobotę, zamknęliśmy środek i gospodarze mieli bardzo mało piłki między naszymi liniami, co spowodowało, że musieli atakować na zewnątrz.

– Raków miał więcej piłki, był bliżej naszej bramki, ale przed meczem prosiłem drużynę o poświęcenie, wzajemną solidarność, o to, byśmy wszyscy bronili. Uważam, że zespół to zrobił. To będzie nasze DNA i tożsamość, to zostanie z nami.

– Były momenty z piłką, które mogły dać nam większą kontrolę nad spotkaniem. Wykorzystanie przewagi w środku, zaproszenie Rakowa do pressingu, zbieranie tzw. drugich piłek – uważam, że parę razy nieźle to robiliśmy. Sądzę, że mogliśmy mieć z tego nieco więcej i – przede wszystkim – trochę częściej być bardziej powtarzalni. Pracując trzy dni w Legii, jestem zadowolony z odpowiedzi drużyny na to, co robimy, lecz nie czuję satysfakcji z wyniku. Pozostaje nam wyciągać wnioski i ciężko pracować, by wygrać za tydzień.

O tym, czego zabrakło

– Jak będziemy wygrywać, to wszyscy razem – tak, jak w przypadku braku zwycięstwa. Konferencja prasowa nie jest miejscem na to, gdzie ja – jako trener, lider grupy ludzi – będę wytykał palcami błędy. To rzeczy, które zrobimy za zamkniętymi drzwiami, na treningach i odprawach. Będę rozmawiał o tym z zawodnikami.

– Jak się nie wygrywa, to bywa, że każdy szuka wymówki, by się wybielić i widzi błędy u kogoś innego. Mocne drużyny tego nie robią. Powtarzam – decyduję o tym, kto gra, wchodzi z ławki i jak gramy. Jeżeli ktokolwiek jest za to odpowiedzialny, to w tym momencie jestem to ja. Moja praca polega na tym, by wyciągać maksimum z każdego człowieka, z którym pracuję – niezależnie czy jest to piłkarz, członkowie sztabu, pracownicy klubu. By tak się stało, należy wykonać szereg rzeczy. Trzeba pozwolić osobom na zrozumienie wizji tego, co robimy. Trzeba wyciągać wnioski, utrzymać dyscyplinę, inspirować ludzi, wspierać w trudnych momentach. Na tym się skupiam, będę to robił najlepiej, jak potrafię.

– Patrząc pod kątem wynikowym, to nie zachowaliśmy czystego konta. Jeśli to osiągasz, to najczęściej wygrywasz – to się nie udało. Z punktu widzenia poziomu i jakości gry, zabrakło dużo, ale można się było tego spodziewać. Zabrakło większej kontroli przy posiadaniu, wykorzystania momentów z piłką przy wyjściu spod pressingu, większej kultury gry na połowie przeciwnika, lepszego przesunięcia do pressingu. Pod względem występu, jest wiele rzeczy, które możemy robić lepiej, lecz musimy być świadomi, jaką pracę wykonaliśmy. Uważam, że jest sporo elementów, które dobrze zrobiliśmy.

O systemach

– Kadra Legii jest budowana pod grę z trójką obrońców. Wiadomo, w jakim jesteśmy momencie sezonu. Jak prowadzi się grupę ludzi, to myślenie "ja" doprowadzi do niczego. Dobrze wiecie, że w moim poprzednim klubie występowaliśmy w innym systemie, tylko nie o to chodzi. Jestem trenerem, znam się na piłce, mogę grać w każdym ustawieniu. Pracowałem w różnych systemach, a moją rolą jest to, by wyciągnąć maksimum od piłkarzy. Ci zawodnicy są od paru lat przyzwyczajeni do trójki z tyłu. Charakterystyka kadry jest taka, jaka jest, dlatego strategiczną decyzją na sobotę okazała się gra 3-5-2 czy 5-3-2, w zależności od momentu i fazy spotkania.

– Najważniejszy był wynik, musieliśmy grać praktycznie. Ustawienie 3-5-2 – z punktu widzenia produktywności, obecności w polu karnym – jest dobrym systemem. Produktywność to coś, czego szukaliśmy. Niestety, nie dowieźliśmy zwycięstwa. Za tydzień czeka nas kolejny mecz. Podejmiemy następne decyzje strategiczne. Trener jest po to, by przygotować drużynę, wybierać taktykę, rozwijać piłkarzy, by czuli się jak najlepiej w danym ustawieniu, wobec swojej charakterystyki indywidualnej.

O tym, dlaczego Legia dała się zepchnąć

– W sobotę widziałem intensywność, powrót do piłki. Każdy pracował, wszyscy bronili. Jakość, powtarzalność, będzie wychodziła. Jestem tego pewny, bo wierzę w tę drużynę, w moich piłkarzy.

– Jestem trenerem, który chce grać jak najdalej od własnej bramki – z piłką i bez niej. Natomiast futbol, co widać na każdym poziomie, jest taki, że da się kontrolować mecz bez posiadania. To, że w sobotę momentami broniliśmy nisko praktycznie całą jedenastką, świadczy o tym, jak bardzo drużyna chciała wygrać i jak mocno się temu poświęciła. Pokazuje to też dyscyplina taktyczna i nieustępliwość.

– Dlaczego daliśmy się zepchnąć? Momentami mieliśmy niedociągnięcia taktyczne, jeśli chodzi o zamknięcie przestrzeni. Biorę to na siebie, ale bądźmy świadomi, że mieliśmy trzy treningi na przygotowanie do meczu, z czego jeden mógł mieć trochę większość objętość, ale trzeba z nią uważać, gdy zostają dwa dni do spotkania. Powtórzę – bierzmy pod uwagę to, z kim graliśmy i kiedy goście wygrali w Częstochowie. Jakość rywala i jego sztabu to coś, co również trzeba docenić. Każdy ma plan. W piłce nie gra się 11 na 0, tylko 11 na 11. Przeciwnicy też grają, mają własne atuty i plany.

– Drużyna, mająca trzy dni na przygotowania, zmierzyła się z zespołem, który funkcjonuje z tym sztabem przez cały sezon, a od minimum 2 – 3 lat pracuje ze sobą w tym systemie. To też tłumaczy, dlaczego momentami byliśmy zepchnięci. Uważam, że moglibyśmy lepiej wychodzić z piłką. Sądzę, że mieliśmy dobre pozycje, by przeprowadzić więcej kontrataków. Musimy być lepsi.

– Widzieliśmy, że ewentualne zwycięstwo – myślimy tylko o tym – musi być oparte o poświęcenie. Nawet, jeśli popełnimy błędy, trzeba być gotowym na wzajemną asekurację. Na tym bazuje budowa DNA drużyny. Zaczęliśmy to robić.

O Pankovie, europejskich pucharach i pierwszym kontakcie z Jackiem Zielińskim

– Zmiana Pankova? Jesteśmy jeszcze przed raportem medycznym, ale nazwałbym to małymi dolegliwościami. Nie znam szczegółów, więc nie mogę się precyzyjnie wypowiedzieć.

– Nie biorę pod uwagę, że Legii może nie być w europejskich pucharach, bo pracuję po to, by wygrywać. Wierzę w to, co robimy jako klub i drużyna. Wierzę w zwycięstwo w każdym meczu, w każdych okolicznościach.

– Zastałem drużynę, która chce wygrać i być zespołem. W sobotę dało się zauważyć, że każdy pracował na boisku, zamykał przestrzenie – nie można tego odmówić piłkarzom. Parę razy udało nam się wykorzystać przewagę w środku, wyciągnąć miejscowych, przesunąć futbolówkę wyżej i rozwinąć akcję od tzw. drugiej piłki – dochodziło do tego nie tak często, jak byśmy chcieli.

– Spotkałem też klub, który jest gotowy walczyć o wiele rzeczy. Ilość wsparcia, jaką otrzymuję razem z zespołem od różnych działów, to coś niesamowitego. Mam grupę ludzi, która jest spragniona zwycięstw i tego samego, co nasi kibice. Wierzę, że dojdziemy do tego poprzez pracę. Jestem co do tego przekonany.

– Kiedy był początkowy kontakt z dyrektorem sportowym Legii? Nieco ponad tydzień temu mieliśmy pierwszą rozmowę.

O debiucie

– Praca trenera w trakcie meczu to zadania analityczne, trzeba wyłączyć emocje. Oczywiście, że debiut w barwach Legii to dla mnie spora duma, wyjątkowy dzień, to wiele znaczy, ale nie jest to docelowa sprawa. Celem są zwycięstwa.

– Cenię Raków, spędziłem tu ponad 2,5 roku. Zdobyłem pierwsze trofea z tym klubem, byłem tego częścią. Cenię też inne miejsca, w których pracowałem. To coś, co towarzyszyło mi przed meczem. Czułem ekscytację z powodu pierwszego spotkania i rywalizacji, a po ostatnim gwizdku jestem rozczarowany.  

– Nie lubię, nie uznaję żadnego innego wyniku niż zwycięstwo – tak, jak klub, w którym teraz jestem. W Legii musimy wygrać lub… musimy wygrać. Tak było, jest i będzie zawsze.

– W Warszawie jest tak, że każdy inny wynik niż wygrana to rozczarowanie. Myślę, że miałem tego rodzaju uczucie. Z drugiej strony, jestem świadomy, ile zespół poświęcił. Będziemy pracować, by być lepsi.

Sprawdź wiedzę o trenerach Legii

Galeria: Puchar Polski: Wręczenie medali
1/20 Na początku istnienia Legii, nie było stanowiska trenera, za skład i taktykę odpowiadał kapitan drużyny. Kto był pierwszym kapitanem Legii?

Polecamy

Komentarze (192)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.