Domyślne zdjęcie Legia.Net

Euro 2012 bez Warszawy?

Redakcja

Źródło: Gazeta Wyborcza

30.07.2007 07:42

(akt. 22.12.2018 13:55)

Euro 2012 można zorganizować z pominięciem Warszawy. W Poznaniu stadion jest prawie gotowy; Kraków uniósł się honorem i robi wszystko, żeby jak najszybciej skończyć renowację stadionu Wisły, od biedy zostaje rezerwowy stadion w Chorzowie. A w stolicy nic się nie dzieje. Euro bez Warszawy? Smutne, ale niestety prawdopodobne. Może taki zimny prysznic potrzebny jest rządzącym stolicą i nie tylko? Przestaję wierzyć, że Euro 2012 uda się w Warszawie zorganizować. Trudności się piętrzą i jeszcze doszła wiadomość, że ta rudera Stadion Dziesięciolecia może ocaleć.
Z niepokojem przeczytałem artykuł dotyczący ewentualności budowy nowego stadionu na Euro 2012 w innym miejscu niż Stadion Dziesięciolecia. Mowa w nim o możliwości pozostawienia nieszczęsnego giganta jako - jak mówi w artykule Michał Borowski - "elementu krajobrazowego". Powoli przestaję wierzyć, że Euro 2012 w ogóle da się w Warszawie zorganizować, bo przebieg wszystkich działań polega na ich spowalnianiu i piętrzeniu trudności. Nie będzie prawdopodobnie na czas drugiej linii metra (a jak nie będzie, to na jej trasie piętrzyć się będą malownicze płoty z rozgrzebaną budową), nie będzie wspólnej z UE jednostki monetarnej i - co najważniejsze - nie będzie stadionu. Cały czas fascynuje mnie to, że przez kilkanaście lat zastoju i popadania w ruinę obiektu, który - przypomnijmy - służyć miał i bardzo dawno temu rzeczywiście służył jako obiekt sportowy i rozrywkowy, nikt z władz miasta nie ruszył palcem, by ów stadion albo zlikwidować, albo odremontować, a handlarzy przenieść. Gdyby nie Euro, rudera w centrum miasta spokojnie stałaby sobie i tworzyła, jak to mówi były b. naczelny architekt, "element krajobrazowy". Ale skąd? Bo chyba nie jest charakterystyczny dla warszawskiego krajobrazu tłum w brudnych szczątkach byłego stadionu. Kuriozalna jest strona internetowa Jarmarku Europa, na które nazywa się on "centrum handlowym" i "przedsięwzięciem gospodarczym", a na jarmarku działają "firmy". Gdyby ktoś czytał to, nie mając świadomości, z czym ma do czynienia, mógłby pomyśleć, że to co najmniej Arkadia lub Złote Tarasy. Polecam lekturę. (...) Obawiam się, że poza obowiązkowymi spacerami po Starówce i Łazienkach będziemy mieli do zaproponowania gościom na Euro2012 wycieczkę na eks stadion i galerię płacht reklamowych na budynkach nie mogących doczekać się remontu. O ile Euro się w ogóle odbędzie. Mam nadzieję, że cokolwiek jeszcze zostanie zrobione, zanim nam Euro odbiorą. Bo potem stadion będzie zabytkiem na zawsze. Jak Koloseum. Marcin Kadziałko O JEDEN STADION ZA DALEKO Wszyscy chcielibyśmy mieć w Warszawie nowoczesne i bezpieczne stadiony, na które można by chodzić z całą rodziną i które przyciągałyby wydarzenia najwyższej klasy. Kwestionuję jednak to, jaką drogę wybrano teraz, aby te stadiony budować. Moim zdaniem drogę złą, marnotrawną. I bez zastanowienia, co z tymi obiektami będzie po mistrzostwach. Powstała sytuacja, w której dwa rywalizujące podmioty mają prowadzić analogiczne inwestycje. Rząd PiS ma budować Stadion Narodowy na miejscu Stadionu Dziesięciolecia, a PO z jej ekipą w ratuszu stadion Legii na Łazienkowskiej. Obie ekipy szczerze się nienawidzą, obu brak sukcesów inwestycyjnych, obie będą chciały udowodnić, że są lepsze i skuteczniejsze, i obie będą się cieszyć, przynajmniej na początku, z wzajemnych potknięć. Pozornie może to wyglądać na twórczy wyścig. Proszę - daj my się im wykazać. Zobaczmy, kto lepiej i skuteczniej buduje, kto sobie z tym szybciej poradzi. Przecież w finale może być tylko lepiej, bo będziemy mieli dwa stadiony. Tak można by podchodzić do sprawy, jeśli te obiekty nie byłyby budowane z naszych pieniędzy. Obie ekipy, i Kaczyńskiego, i Gronkiewicz-Waltz - widać już wyraźnie - że dowolnie zmieniają sobie kosztorysy, wychodząc z założenia, że ile pieniędzy będzie potrzebnych, tyle dosypiemy. Stworzy się więc w wyniku tej rywalizacji dwóch prowadzących inwestycję ośrodków nie twórcza rywalizacja, kto mądrzej, taniej i z lepszym przeznaczeniem wybuduje te obiekty, tylko kto zrobi to szybciej, w większej skali, z większym zadowoleniem niektórych ośrodków opiniotwórczych. Na pewnym etapie rywalizujące strony zobaczą, że obie przepłacają za te inwestycje, że trzeba dosypywać następne pieniądze, że przekraczane będą terminy wykonawcze. Stracimy na tym wszyscy, bo wprawdzie będziemy mieli dwa stadiony, ale za niewspółmiernie wysoką cenę. Marnotrawna jest obecna koncepcja budowy stadionów, a zwłaszcza stadionu przy Łazienkowskiej. Początkowa wycena wykonawcza, na podstawie której rada miasta zaciągnęła pierwsze zobowiązanie i podjęła decyzję o inwestycji, dotyczyła bodajże 100 mln zł. Rada została ewidentnie wprowadzona w błąd. Mimo że kwota ta i tak pięciokrotnie przekraczała koszty, które my gotowi byliśmy ponieść, szybko okazało się, że jest ona zaniżona i że potrzeba 180 mln zł. Teraz okazało się, że stadion ma kosztować 365 mln i również bez mrugnięcia okiem rada przegłosowała to rozszerzenie. Nie wiadomo, czy ostatnie. Ponadto część kosztów, np. przebudowa układu drogowego w okolicy stadionu, ukryta została w innych budżetach, np. ZDM, tak aby kwota mniej raziła. Dzisiaj z całą pewnością suma, którą miasto ma wydać na budowę stadionu na Legii, przekracza 400 milionów. Dodatkowym problemem jest tu przeznaczenie obiektu przy Łazienkowskiej. Ma on po zainwestowaniu w realizację ponad 400 mln zostać oddany na 24 lata, czyli praktycznie całe "życie techniczne" takiego stadionu, w dzierżawę klubowi Legia należącemu do ITI. Zasady tej dzierżawy już są dziś krytykowane i zapowiadana jest ich kontrola, po tym jak zakwestionowane zostały korzystniejsze nawet dla miasta zasady dzierżawy kortów Legii. Żeby to było jasne - ja nie przyłączam się do krytyki ani zasad dzierżawy, ani ITI jako partnera miasta. Sam właśnie z tą firmą chciałem partnerstwa prywatno-publicznego do budowy stadionu. Trudno się też dziwić firmie, że jeśli ktoś chce jej "dać" stadion na 24 lata i zaoszczędzić masę pieniędzy, to z tego korzysta. Dziwić się za to należy władzom, które gotowe są na taki krok. Przy tej inwestycji powstaje zresztą jeszcze bardziej generalne pytanie niż "za ile" - powstaje pytanie "po co". Chciałbym otwarcie zapytać, co się stanie, jak już powstaną te dwa przepłacone obiekty. Kto będzie użytkował na co dzień Stadion Narodowy? Jaki będzie grał tam zespół? Legia - to po co budować dla niej drugi stadion? Polonia? Może tak, ale dlaczego nikt nie powie tego otwarcie teraz. Wydaje się, że jest to podstawowe pytanie, jakie należy sobie zadać przed rozpoczęciem inwestycji - kto z niej będzie korzystał poza kilkoma meczami mistrzostw? Kto będzie ponosił koszty bieżące? Na to wszystko nie ma odpowiedzi, bo najrozsądniejsza z nich pokazuje, jakim nieporozumieniem i marnotrawstwem jest jednoczesne prowadzenie budowy obu stadionów. Moim zdaniem najlepsza odpowiedź to następujący plan: Po pierwsze, wybudowanie Stadionu Narodowego za zadeklarowane pieniądze rządu. Po drugie, oszczędzenie dla miasta ponad 400 mln z przeznaczeniem części z nich chociażby na stadion Polonii, który można by doprowadzić do świetności, oraz na inne kluby projekty sportowe i rekreacyjne. Za tę kwotę można naprawdę zrewolucjonizować dostępność do sportu w naszym mieście. Po trzecie, oddanie Stadionu Narodowego po mistrzostwach w codzienną eksploatację Legii,jak robi się to na świecie z podobnymi wielkimi stadionami. Po czwarte, przeznaczenie obecnych obiektów i terenów przy Łazienkowskiej na wspaniałe, nowoczesne i otwarte dla ludzi, a nie tylko dla klubów, centrum sportu i rekreacji, którego tak Warszawie brakuje. To jest koncepcja, którą dziś trzeba realizować. Nie ma sensu wydawać gigantycznych pieniędzy na dwa tak pomyślane obiekty. Jedyne, co za tym przemawia, to ambicje polityków, którzy chcą być "ojcami" każdy swojego stadionu. Paweł Piskorski, europoseł były prezydent Warszawy Euro 2012 bez Warszawy? W sprawie budowy Stadionu Narodowego nic nie wiadomo. Prawdopodobnie konkurs architektoniczny zostanie unieważniony. Pojawiła się też koncepcja, by nie burzyć Stadionu Dziesięciolecia, a nowy stadion zbudować obok. Znowu tracimy czas. A przecież Stadion Narodowy w Warszawie ma być gotowy do czerwca 2010 r. Do tego zobowiązała się Polska. To już chyba niemożliwe. Pisaliśmy o tym w "Gazecie Stołecznej" 27 i 28 lipca. Do dyskusji dołączyły się setki internautów. Pochodzę z Rzeszowa, ale studiuję w Warszawie od 5 lat. Lubię to miasto (stolicę), ale dziwi mnie, że w europejskiej metropolii nic, odkąd przyjechałem, nie jest kończone na czas (Krakowskie Przedmieście, stacje metra, Muzeum Powstania Warszawskiego), a wiele projektów pozostaje w sferze planów i marzeń (zabudowa placu Defilad, most Północny, most Krasińskiego, druga linia metra). Rzeszów, miasto 10-krotnie mniejsze o d Warszawy, ma jeden z najwyższych w kraju wskaźników wydatków pieniędzy z UE w przeliczeniu na jednego mieszkańca. Zazwyczaj od zaproponowania jakiejś inwestycji do rozpoczęcia jej realizacji upływa nie więcej niż 6 miesięcy. Wielka w tym zasługa naszego obecnego prezydenta. Warszawa staje się, niestety, areną walki politycznej, takim samorządowym przedłużeniem tego, co się dzieje na Wiejskiej: kupców nie wyrzucimy, bo wiadomo - to 10 tys. elektoratu; w centrum postawmy pożal się Boże dom towarowy, bo tzw. kupcy to głosy w wyborach; PO: Zbudujmy w centrum wieżowce na złość PiS; PiS: Zbudujmy w centrum niskie domy na złość projektowi przyjętemu w2001 r. przez Radę PO; zróbmy na złość pani prezydent i na czele gabinetu politycznego Ministerstwa Sportu postawimy faceta, którego ona wcześniej zwolniła z ratusza, może dzięki przepychankom PO straci parę pkt w sondażach. Etc., etc., etc. To jest dramat stolicy. Jak na ironię, Euro 2012 można zorganizować z pominięciem Warszawy. W Poznaniu stadion jest prawie gotowy; Kraków uniósł się honorem i robi wszystko, żeby jak najszybciej skończyć renowację stadionu Wisły, od biedy zostaje rezerwowy stadion w Chorzowie; więc jeszcze tylko Wrocław albo Gdańsk muszą się wykazać. Nawet mój rodzinny Rzeszów rusza z przebudową jednego stadionu tak, żeby do 2012 pomieścił 20 tys. widzów i służył jako baza treningowa którejś z drużyn. Euro bez Warszawy? Smutne, ale niestety prawdopodobne. Może jednak taki zimny prysznic potrzebny jest rządzącym stolicą i nie tylko? W sprawie budowy stadionu są możliwe alternatywne decyzje. I. Budowa nowego stadionu w okolicy Centrum Olimpijskiego, teren czysty, prawnie uregulowany, bezkolizyjny dojazd z centrum i innych miast Polski. Ułatwiony dojazd z lotniska Modlin i innych dzielnic Warszawy, dobudowując 1,5 km linii metra z pl. Wilsona. II. Wybudować nowy stadion, wkomponowując go w koronę Stadionu Dziesięciolecia. Choć uważam, że jest paranoją forsowanie tak dużego obiektu sportowego w centrum miasta, powodując paraliż komunikacyjny miasta w trakcie imprez sportowych. Teren Stadionu Dziesięciolecia jest świetną lokalizacją dla apartamentowców i centrum handlu, rozrywki, kongresów i hotelarstwa. Jestem życiowym optymistą, lecz w tym przypadku, gdzie decydujące są gierki polityczne i skomplikowanie najprostszych spraw dla własnych chwilowych partykularnych interesów, muszę zostać pesymistą. W decyzjach dotyczących Euro 2012 przekonamy się, kto jest ważny i co jest ważne dla polityków PiS i PO. Na dzisiaj istotne jest, kto komu dokopie i kogo połknie.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.