News: Komentarz: Szambo

Biednemu wiatr zawsze w oczy czyli.....więcej odwagi Panie Maćku

Redakcja

Źródło: List od Czytelnika

12.09.2011 19:00

(akt. 21.12.2018 15:11)

<p><span>Wprawdzie obiecywałem (za pomocą redakcji) kolejne odcinki analizy potencjału Legii, ale dziś tekst po Podbeskidziu i wydarzeniach ostatnich dni. Wszystkich zainteresowanych (mam nadzieję, że są takowi) bardzo przepraszam. Kolejne odcinki analiz od jutra. </span></p>

Dramat Hubnika


W ostatnich dniach życie kibica Legii było bardzo ciężkie. Na głowy fanów zespołu z Łazienkowskiej 3 sypały się bardzo niemiłe wiadomości. Jedna gorsza od drugiej. Zaczęło się w piątek. Gdy wszyscy byli myślami przy meczu sobotnim gruchnęła wiadomość - "Michał Hubnik kontuzjowany". Zaraz potem było jeszcze gorzej, wszak dowiedzieliśmy się, że Czeski napastnik zerwał ścięgno Achillesa. Praktycznie nie ma co liczyć na niego w tej rundzie. Dramat, prawdziwy dramat zawodnika, który od jakiegoś czasu zmagał sie z problemami zdrowotnymi. Gdy wydawało się, że najgorsze za nim i wkrótce zobaczymy go na naszych ligowych boiskach (choć nieco zdziwiło mnie tempo z jakim wchodził w trening) to pech objawił się ponownie. Bardzo liczyłem na tego gracza, czemu dawałem wyraz w moich tekstach kierowanych do czytelników (a zamieszczanych na łamach Legia.Net dzięki przychylności redakcji). Na pewno liczył na niego również trener Skorża, o czym zresztą nie raz wspominał. Niestety nie będziemy mogli zweryfikować ani moich ani trenerskich nadziei.


Przy okazji tego bardzo smutnego wydarzenia ze zgrozą wczytywałem się w komentarze pojawiające się na stronach poświęcających swe łamy Legii Warszawa. Jestem w stanie zrozumieć kompletny brak wiedzy medycznej pozwalający (jest to oczywiste dla komentujących) na krytykowanie naszego sztabu medycznego czy już nawet z imienia i nazwiska doktora Machowskiego (swoją drogą proponuję dowiedzieć się jaką opinią cieszy się nasz klubowy lekarz w środowisku, wszak praca w Legii nie jest jedyną jaką wykonuje nasz doktor). Ciekawy w tej sprawie jest fakt postawy samego pana Stanisława który twierdzi, że jak już ma być tym kozłem ofiarnym to trudno, niech będzie. Ktoś musi być winien w rozumieniu ogółu, może być i klubowy doktor. Przeraża jednak stopeń krytyki niektórych wypowiedzi, gdzie vrak miejsca na szacunek dla człowieka który tyle lat poświęcił na pracę w naszym klubie.


Zupełnie inną kwestią są komentarze odnoszące się do samego zawodnika, obrażające naszego piłkarza. Nie czas i miejsce na takie teksty. Po przyjściu do klubu i kilku bramkach każdy był zachwycony umiejętnościami i postawą Czecha. Potem przyszła seria urazów, która trwa do teraz. Jednak to nie powód aby kazać graczowi spadać do Ołomuńca i nazywać go pokraką.


Rykoszetem w pion sportowy


Kontuzja Hubnika i boiskowy uraz Michała Kucharczyka rozbudziły po raz kolejny emocje związane z pionem sportowym Legii. Ludziska mieli już święty spokój i gratulowali sobie owocnego okienka transferowego a tu nagle… 

Nie ukrywam, że moja ocena pracy panów pracujących w pionie sportowym odbiega od pozytywnej i to nawet bardzo. Nie przeszkadza mi to jednak wystawić poprawnej oceny za ostatni okres i absolutnie nie dać się ponieść obecnym oczekiwaniom wymagającym zatrudnienia kolejnych zawodników do formacji ataku. Był na to czas, nie zdecydowano się na taki ruch mając argumenty zarówno za jak i przeciw. Oczywiście teraz, po ostatnich zdarzeniach, każdy może wieszać psy na tamtej decyzji, ale jakby człowiek wiedział, że się przewróci to by się położył. Jestem przekonany, iż nikt nie dopuszczał do siebie myśli o dwóch kontuzjach w tak krótkim okresie. Zwracam też uwagę, iż gdyby podobna sytuacja wydarzyła się w dowolnym klubie naszej Ekstraklasy to sytuacja była by jeszcze gorsza niż w Legii. Mimo to oczekiwania odnośnie kolejnych angaży są ogromne. W podobnym tonie można było przeczytać na łamach Legia.Net felieton Piotra Kamienickiego „Ktoś do ataku by się jeszcze przydał …..” . Ja jednak chciałbym przypomnieć, że kontuzjowani zawodnicy nie znikną z listy płac. Wcześniej czy później będzie trzeba wszystkich utrzymać. Do tego na rynku nie ma w tej chwili wielkiego pola manewru. Pewnie, jestem przekonany, iż niektórzy widzą już w składzie El Hadji Dioufa (obecnie bez klubu) czy podając Nihata Kahveciego (również bez kontraktu) zapominając zupełnie, iż Ci zawodnicy nie zechcą zarabiać mniej niż 1/3 dotychczasowych uposażeń. Czyli nijak nie zejdą poniżej 1 miliona euro za sezon. W obecnej sytuacji możemy wybierać co najwyżej w graczach pokroju znanego nam wszystkim Grzegorza Rasiaka. Z tym, że nie mam pewności czy aby na pewno chcemy żeby właśnie tego typu zawodnicy (starsi i o niepewnej formie sportowej) odbierali szansę na pokazanie się takim zawodnikom jak Michał Żyro czy Maciej Górski.


Dramat Zespołu


Ledwie chwilę po tak bardzo niedobrej dla zespołu kontuzji jednego z czołowych graczy odbył się mecz z Podbeskidziem. Jednak nie będę o nim pisał, wychodzę z założenia, iż każdy z zainteresowanych mecz widział i ma już wyrobione zdanie na temat tego „widowiska” jakie zaserwowała nam nasza ukochana drużyna. Spróbuję zamiast tego odnieść się do tych wydarzeń jako większej całości, spróbuję pokusić się o analizę takiej a nie innej postawy Legii w tym meczu.

 


Moim zdaniem by zrozumieć postawę naszego zespołu w meczach zarówno z Podbeskidziem jak i ze Śląskiem trzeba się cofnąć do dwóch wywiadów udzielonych jeszcze przed pucharowym „bojem” w Moskwie ze Spartakiem. W jednym nasz doświadczony globtroter Michał Żewłakow opowiada jak powinna grać doświadczona drużyna zarówno w meczach pucharowych jak i tych na własnym podwórku. Z jego słów można dowiedzieć się między innymi, że profesjonalny piłkarz potrafi w każdym meczu dać z siebie 100%, sto procent tego co w danej chwili może zaoferować drużynie.


W tym samym okresie pojawił się wywiad z innym globtroterem Tomaszem Jarzębowskim, być może właśnie z różnicy w miejscach jakie zwiedzili obaj zawodnicy wynikała różnica w ich interpretacji gry profesjonalnego piłkarza. Ze słów pana Tomasza mogliśmy się dowiedzieć, iż w meczach naszej ligi zawodnicy dają z siebie 100% a w pucharach to nawet 200%. No cóż, muszę przyznać, iż pomimo przeżycia na tym świecie „kilku” lat nie widziałem nikogo kto byłby w stanie dać z siebie 105%. Moje doświadczenie podpowiada, że jeśli widzę kogoś kto pracuje ciężej niż zazwyczaj to po prostu do tej pory wykonywał swoją pracę na pół gwizdka (60%, 80% - niepotrzebne skreślić). Prawda jest okrutna, Polski piłkarz na rodzimym podwórku prezentuje w najlepszym razie 50-70% swojej wartości (to i tak gwarantuje mu status gwiazdy) a stara się pokazać w meczach europejskich. Dopiero wtedy dąży do mitycznej bariery 100%. Tak też moim zdaniem było w sobotę. Zawodnicy pamiętając o wysiłku jaki musieli włożyć w rywalizację na Łużnikach starali się wygrać z „góralami” blaskiem własnej świetności. Nie udało się. Po raz kolejny okazało się, że w naszej lidze żadna drużyna nie odstaje na tyle by wygrać z nią turlając piłkę "ja do Ciebie a Ty do mnie". Wspomniał o tym w wywiadzie  Aco Vuković. Najwyższa pora uświadomić sobie, że czasy drużyny Leszka Pisza odeszły bezpowrotnie, tylko…mentalność niektórych zawodników się nie zmieniła.


Więcej odwagi Panie Maćku


Po sobotnim meczu można przeczytać ile to błędów popełnił trener Maciej Skorża. W każdym liczącym się portalu można przeczytać o kolejnych wpadkach trenera Legii, które to doprowadziły do strasznego upokorzenia jakie spadło na kibiców warszawskiej drużyny. W moim odczuciu trener popełnił jeden, jeden ale za to bardzo ważny, mianowicie zaufał swoim „niezastąpionym”. Zaufał im drugi raz i pomimo wpadki ze Śląskiem raz jeszcze postawił na tych samych graczy. Raz jeszcze uwierzył gdy usłyszał  - „trenerze damy radę”. Wystawił swoich najlepszych i… po raz kolejny przekonał się, że jeśli może komuś ufać to co najwyżej….sobie. Stąd też mój apel: „Panie Macieju więcej odwagi”. Oczywiście nie można lekceważyć wartości, jakie wnoszą doświadczeni zawodnicy, ale jak sam mógł się Pan przekonać nie zawsze wiedzą na co ich stać w danym momencie, niestety nie zawsze są gotowi dać z siebie to 100% o którym mówił nestor naszej defensywy. W mojej ocenie jednak warto czasem odważnie postawić na młode „wilki”, szczególnie teraz gdy Ci naocznie zobaczyli, iż rywalizacja jest możliwa. W tą sobotę okazało się, że zwycięscy z Moskwy to wcale nie „tytani futbolu” którymi to niektórzy zdążyli ich okrzyknąć.


Pozytywy ?


Czy po takim występie mogą być jakieś pozytywy? Wydaje się, że to niemożliwe. A jednak. Moim zdaniem jak najbardziej. Trener Skorża „uzyskał” akceptację na wszelkie eksperymenty ze składem.Jakich zmian by nie dokonał to i tak „po Podbeskidziu” się wybroni. Kogokolwiek by nie posadził na ławce to nie usłyszymy/przeczytamy w żadnej gazecie, że „niedobry trener” nie daje szans, dawał. Teraz może swobodnie operować składem i dobierać „klocki” według własnych upodobań. Teraz będzie już grała jego autorska drużyna. Od tej chwili już w pełni odpowiada za każdy kolejny wynik. Wygląda na to, że po tym weekendzie nadszedł czas by „skumplować ” się z pozostałymi zawodnikami. Nadszedł najlepszy moment by uświadomić im, że nie służą tylko do podawania piłek na treningach i „wygrzewania” zimnych siedzisk ławki rezerwowej w trakcie spotkań. Czas też aby „młodzi” i „starzy” będący do tej pory w rezerwie poczuli „krew” tych dotychczasowych „najpierwszych”. Hasło dnia „Oni nie są nieruszalni”. Mecz sobotni powinien uzmysłowić, że dając z siebie wszystko można z nimi rywalizować, można „wygryźć” ich z należnych (w ich głowach) im miejsc w wyjściowej jedenastce. Nadszedł czas na walkę na całego o każdą pozycję w zespole. I to jest dobra wiadomość dla nas wszystkich, dla kibiców, dla zawodników, dla trenerów i włodarzy. Znów wiodące staje się hasło „Walczyć, trenować, Warszawa musi panować”


Autor: M
onrooe

Polecamy

Komentarze (51)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.